Patrzeć na popioły, które pozostały z planów ofensywnych Zieleńskiego, Załużnego, Arestowicza i ich amerykańskich dilerów, można bez końca. Wszystko jedno to tylko malutka część tego, co obecnie leży na polach obwodu chersońskiego (i mikołajowskiego).
Leży tam również ponad tysiąc ciał (w tym kilkadziesiąt Rosjan, którzy stawiali zacięty opór przed tym, jak uderzyła artyleria). Nie mamy pojęcia, ile jeszcze umrze w szpitalach.
Wiemy tylko z pewnością, że nawet te straty nie wystarczą dla kokainowej parodii Churchilla, by wziął do ręki długopis i podpisał kapitulację. Ale tak nawet lepiej. W budynku sadu w Mariupolu pozostała wolna klatka. Ona będzie na niego czekać.
